
Polska wersja powieści „Horn i synowie” już dostępna!
Mieszkańcy Bielska-Białej, ale także miłośnicy tego pięknego miasta i lokalnej historii mogą wzbogacić swoją domową biblioteczkę o wyjątkową pozycję. Ukazała się powiem polska wersja powieści „Horn i synowie”, napisana przez Carla Hoinkesa, mieszkańca przedwojennego Bielska.
Carl Hoinkes był bielskim fabrykantem, historykiem, poetą i pisarzem. Jego zbiory, jak i książki własnego autorstwa stanowiły olbrzymi wkład w historię miasta. Urodził się 8 maja 1882 roku w rodzinie, która przez cztery stulecia zamieszkiwała Bielsko. Jako oddany pracy przemysłowiec kochał swoje miasto. Kolekcjonował wiele książek na temat jego historii, a także dokumentów i różnych artefaktów. W 1941 roku dzięki staraniom Hoinkesa udało się utworzyć muzeum historii Bielska i Białej. Niestety zbiory zostały znacznie zniszczone i po części wywiezione w 1945 roku. Hoinkes jako bibliofil posiadał pokaźny zbiór książek, który także uległ zniszczeniu w wyniku działań wojennych.
Do 1960 roku wiódł spokojne życie, spisując wspomnienia z rodzinnego Bielska, dzieląc się historią miasta i pisząc powieści. Jedną z nich jest „Horn i Synowie”, która po raz pierwszy doczekała się tłumaczenia na język polski, dzięki czemu współcześni bielszczanie mają okazję poznać fantastyczną powieść o bielskich sukiennikach, poznając przy tym realia XIX-wiecznego Bielska.
Za tą inicjatywą stoi Łukasz Giertler, historyk i przewodniczący koła mniejszości niemieckiej w Bielsku-Białej. Zachęcamy do wysłuchania wywiadu z Łukaszem, który przeprowadziła Andrea Polanski [wywiad w języku niemieckim]:
Tłumaczenie
Andrea: Po latach zapomnienia powieść „Horn i synowie” ukazuje się wreszcie po polsku. Co było impulsem do stworzenia polskiej wersji?
Łukasz: Przed wieloma laty oprowadzałem wycieczki po mieście. Nie tylko dla turystów, ale też dla bielszczan. Pokazywałem wtedy różne niemieckie książki o naszej lokalnej historii. I wiele osób pytało mnie, czy te książki można też przeczytać po polsku. Niestety, nie było polskiego wydania. Po kilku latach wpadłem na pomysł, żeby przetłumaczyć powieść „Horn und Soehne”. Pomyślałem, że będzie to dobre również dla mniejszości niemieckiej, jeśli polska ludność Bielska-Białej pozna naszą historię i będzie mogła przeczytać o niej powieść. Bo kiedy czyta się powieść, historia staje się łatwiejsza do przyswojenia.
Andrea: Powieść nie była przecież zupełnie nieznana. Niektórzy znali jej niemiecką wersję. Dlaczego nie została wydana po polsku wcześniej?
Łukasz: Pierwsze wydanie ukazało się w 1974 roku w Austrii. Ale komuniści w bielskich gazetach pisali wtedy, że rewizjoniści napisali książkę o Bielsku i tak dalej, i tak dalej. To wszystko było bzdurą. W latach 90. nikt nie był zainteresowany tłumaczeniem tej książki. Nikt też nie wiedział, że książka została wydana w Niemczech. I dopiero po 30 latach ja znalazłem tę książkę. Przeczytałem ją i pomyślałem: „Tak, to idealny materiał do przetłumaczenia”. Napisałem też kilka artykułów, w których pisałem, że książka właściwie nigdy nie miała ukazać się w Polsce. Niektórzy pytają, dlaczego. Otóż dlatego, że w czasach komunistycznych obowiązywał zakaz używania języka niemieckiego. Komuniści nie chcieli, żeby pozostały ślady po niemieckim dziedzictwie. I dlatego wielu bielszczan, którzy teraz nie mają problemów z niemiecką historią, niestety nie ma wiedzy o niemieckiej literaturze, która tu powstała.
Andrea: Jak wyglądał proces tłumaczenia i redakcji tej 700-stronicowej powieści? Czy tłumacz miał trudności w przełożeniu języka bądź ukazywaniu realiów XIX wieku?
Łukasz: Tak, to był bardzo trudny proces. Na samym końcu książki zamieściliśmy słownik. Za tłumaczenie książki odpowiada Sebastian Rosenbaum. Jest historykiem z zawodu i przetłumaczył już wiele różnych niemieckich tekstów. Ma więc bardzo duże doświadczenie, dlatego było mu trochę łatwiej. Mimo to, jak powiedziałaś, to ponad 700 stron. Był to więc bardzo długi proces. Trwał około roku. I to, co było trudne, to różne techniczne słowa, które trzeba było jakoś przetłumaczyć na polski. Również w języku polskim te słowa są trochę zagadkowe. Dlatego musieliśmy umieścić słownik na końcu książki.
Andrea: „Horn i synowie” to książka, która stała się literackim obrazem Bielska-Białej, podobnie jak „Lalka” Bolesława Prusa oddawała ducha dawnej Warszawy. Czy takie porównanie było inspiracją dla waszego zespołu wydawniczego?
Łukasz: Tak. Dokładnie wiemy, że Carl Hoinkes pisał o swojej małej ojczyźnie. „Horn i synowie” to literatura regionalna. W całej książce ani razu nie pada nazwa miasta, ale kiedy czyta się książkę, widzi się różne miejsca, ulice i tak dalej, które są tylko w Bielsku. Tak więc każdy, kto był w Bielsku lub tu mieszka, wie dokładnie, że książka jest o Bielsku. Dlatego mówię, że to taka „Lalka” dla Bielska, bo w „Lalce” możemy zobaczyć obrazy z przeszłości Warszawy. Tutaj mamy dokładny obraz XIX-wiecznego Bielska. Z tego powodu książka jest bardzo ważna dla całej bielskiej kultury. Jest tu fikcja, ale jest też wiele prawdziwych historii.
Andrea: Głównym bohaterem powieści jest Christian Horn. Czy można go traktować trochę jako alter ego autora, Carla Hoinkesa?
Łukasz: Myślę, że tak. Carl Hoinkes to dwie litery: C i H. I Christian Horn to też C i H. Prawdopodobnie autor ukrył w tej książce historię własnej rodziny.
Andrea: Jakie tematy dominują w powieści? Rodzinne i społeczne czy raczej historyczne? Czy mamy tu do czynienia z sagą rodzinną, być może z kroniką miejską, czy z jednym i drugim? Jak opisałbyś tę książkę?
Łukasz: I to, i to, bo właściwie Carl Hoinkes napisał tu trochę o swojej własnej rodzinie. Pokazał też przeszłość miasta Bielska. Pisał dużo o swoich własnych zainteresowaniach, o tym, jak rozwijał się cały przemysł w Bielsku w XIX wieku. To wszystko możemy znaleźć w tej książce. Możemy tu też przeczytać o problemach ludności z XIX wieku. Na przykład problemy między różnymi narodowościami: Polakami, Żydami, Niemcami, ale także, jak już powiedziałem, jest tu o rozwoju przemysłu, bo mieliśmy tu różne firmy, różne manufaktury. Właściwie Horn był jednym z pierwszych, którzy sprowadzili tu różne maszyny z Brna. Widzimy tu więc proces industrializacji, ale także protesty przeciwko industrializacji. To też jest w tej książce.
Andrea: Jakie zainteresowanie książką można zaobserwować tutaj w Bielsku?
Łukasz: Zainteresowanie jest bardzo duże. Nie mieliśmy jeszcze premiery. Nie zorganizowaliśmy też jeszcze spotkania z tłumaczem. Chcemy zorganizować spotkanie z Sebastianem Rosenbaumem, z jego żoną Moniką Rosenbaum, która zajęła się całą redakcją, i oczywiście ze mną, żebyśmy porozmawiali trochę o tym pomyśle. Myślę, że to wszystko będzie możliwe za dwa miesiące. Ale już teraz sprzedaliśmy 20% całego nakładu.
Andrea: I gdzie można kupić tę książkę?
Łukasz: Można ją znaleźć w Internecie, czyli na ilovebb.pl, to sklep, który sprzedaje książkę, ale także w księgarniach.
Andrea: Czym jest ta książka dla Ciebie osobiście? Z jednej strony oczywiście jako wydawcy, z drugiej strony jako mieszkańca Bielska-Białej.
Łukasz: To dobre pytanie. Książka jest dla mnie osobiście ważna, ponieważ jest... właściwie moim osobistym niemieckim dziedzictwem, i dlatego chciałem ją przetłumaczyć na polski, ponieważ chcę, abyśmy traktowali to dziedzictwo nieco inaczej – nie jako niemieckie, żydowskie czy polskie. Ale jako bielskie dziedzictwo. Dlatego chciałem ją również po polsku, ponieważ wierzę, że dla wielu osób do dziś język niemiecki jest barierą. Myślę jednak, że teraz, w XXI wieku, język nie powinien być barierą dla ludzi i dobrze jest, jeśli poznajemy się lepiej bez tych granic. Takie projekty są bardzo ważne dla całej lokalnej społeczności, nie tylko dla mnie. Ale dla mnie osobiście to część naszego niemieckiego dziedzictwa, które jako przewodniczący DFK chcę przekazać dalej. I wiem, że nie zawsze jest to możliwe w języku niemieckim. Dlatego chcę to zrobić również po polsku.