„Chodzi o przyszłość, chodzi o dzieci…”

Związek Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce (VdG) jest główną organizacją zrzeszającą organizacje społeczno-kulturalne mniejszości niemieckiej z 10 województw. Siedziba VdG znajduje się w Opolu. W skład zarządu VdG wchodzą osoby z całej Polski, które regularnie spotykają się w różnych miejscach w kraju. W zeszłym tygodniu zarząd spotkał się w Bieńkowicach koło Raciborza. W spotkaniu uczestniczył również przewodniczący VdG, Rafał Bartek. Ewelina Stroka skorzystała z okazji, aby porozmawiać z przewodniczącym o aktualnych tematach ważnych dla mniejszości niemieckiej.


Jakie ważne zagadnienia zostały omówione podczas zebrania?

Rafał Bartek: Na każdym posiedzeniu mamy wiele bieżących tematów do omówienia, ale także kwestie związane z miejscem, w którym się spotykamy, czyli w tym wypadku z Bieńkowicami. W Bieńkowicach omawialiśmy także tematy związane z planami na rok 2024. Rozmawialiśmy o tym, co nas czeka w tym roku. Otrzymaliśmy niedawno informację od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych RFN na temat środków, które wciąż mamy do dyspozycji i które możemy wykorzystać w tym roku. Ale jednocześnie planujemy już działania na przyszły rok. Musimy zawsze pamiętać i regularnie wprowadzać na porządek obrad fakt, że kryteria wykorzystania tych środków zmieniły się w ciągu ostatnich lat, zwłaszcza ze względu na dyskryminację dzieci [w związku ze zmniejszeniem liczby lekcji języka niemieckiego jako języka mniejszości narodowej – przyp. red.]. Nacisk położony jest na pracę z językiem, co musimy również jasno wyjaśnić w ramach struktur i organizacji. Z drugiej strony musimy również pamiętać, że jesteśmy zobowiązani do prawidłowego rozliczenia wszystkiego. Przez ostatnie lata tych obowiązków wydaje się być jeszcze więcej. Podczas tego posiedzenia zajmowaliśmy się tymi kwestiami, opierając się na informacjach, które otrzymaliśmy w ciągu ostatnich tygodni od ostatniego posiedzenia zarządu.

Czy te punkty są według Pana osiągalne?

Myślę, że tak, ponieważ jesteśmy aktywni w tych obszarach od wielu lat. Mamy w naszej organizacji dobrze przygotowanych pracowników, którzy potrafią takie zadania zrealizować. Praca z językiem staje się jednak trudniejsza z powodu ciągłej dyskryminacji dzieci z mniejszości niemieckiej, z powodu zmniejszenia liczby lekcji języka niemieckiego z trzech na jedną w tygodniu. To stawia nas w trudnej sytuacji, bo jeśli nie przywrócimy języka, zwłaszcza wśród młodego pokolenia, wśród dzieci (co nie jest możliwe zaledwie z jedną godziną lekcyjną tygodniowo), to nasze istnienie jest zagrożone. Nasza tożsamość jako niemieckiej grupy narodowej tutaj na Górnym Śląsku jest zagrożona. Musimy więc dążyć do tego, aby burmistrzowie jak najbardziej wspierali te lekcje, a oni mają taką możliwość. I bardzo żałuję, że w powiecie raciborskim, mimo że mieszka tu wielu Niemców, mimo że wielu ludzi mówi w domu po niemiecku, burmistrzowie nie widzą, że warto przywrócić te godziny [finansując je z budżetu samorządu – przyp. red.]. Szczerze mówiąc, nie potrafię tego zrozumieć. Osobiście miałem okazję rozmawiać z kilkoma z tych burmistrzów w ciągu ostatnich lat i nie mogę się nadziwić, że osoby, które w prywatnych rozmowach zdają sobie sprawę, jak ważny jest język niemiecki, nie są gotowe wesprzeć dzieci w nauce tego języka. Z drugiej strony, istnieje także możliwość korzystania z projektów prowadzonych przez DFK i inne organizacje mniejszości niemieckiej. W tym obszarze wciąż nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości. Mamy przestrzeń na więcej działań, ale oczywiście trzeba złożyć wnioski, przygotować je i rozliczyć. Ale warto. W końcu chodzi o przyszłość, o dzieci.

Jeszcze mamy środki do dyspozycji i możemy liczyć na zaangażowane osoby. Co mogą zrobić lokalne grupy, żeby przyciągnąć więcej osób do DFK, aby, na przykład, język niemiecki mógł być pielęgnowany?

Myślę, że przede wszystkim DFK musi ciągle starać się przyciągać młode pokolenie. Tak samo było w moim przypadku – lata temu. Ówczesny przewodniczący DFK podszedł do mnie, bo gdzieś mnie zobaczył, i powiedział: „Chodź do nas, chcę, żebyś z nami działał”. I myślę, że to jest coś, o czym często dzisiaj się zapomina, że trzeba po prostu podejść do młodych ludzi i powiedzieć: „Chodź, lubię cię, widziałbym cię w naszym zespole, bo jesteś aktywny i masz potencjał, by coś więcej zrobić”. To działanie dotyczy czegoś, co jest niezmiernie ważne dla nas wszystkich, dla naszej tożsamości, dla naszej śląsko-niemieckiej tożsamości. Takie osobiste rozmowy trzeba stale podejmować. Z drugiej strony stajemy przed wielkim wyzwaniem w dzisiejszym medialnym, globalnym świecie, aby nasze projekty były atrakcyjne i aktualne. Naprawdę musimy starać się szeroko rozpowszechniać ogłoszenia i inne materiały, aby młode pokolenie odbierało je jako coś interesującego i pozytywnego dla siebie. To nie jest łatwe, ale to jest droga do sukcesu. Inni też tak robią. I musimy uczyć się od innych, że dobre reklamy pozwalają dotrzeć do nowych ludzi. To jest jedyny sposób, który możemy podejmować. Nie możemy ograniczać naszej pracy do tych, którzy już są zaangażowani w DFK. Musimy zawsze być otwarci na pozyskiwanie nowych osób i na dobre podejście do tych nowych ludzi.