Uczyć się siebie samego
Ekonomia czy geografia to nie do końca jego bajka. Za to filozofia, religia czy literatura – jak najbardziej! 19-letni Lars Kawczyk pisze wiersze – i to w trzech językach: niemieckim, angielskim i polskim. Wydał już swój tomik poezji „Der Brunnen der Tragödie und Neugier”. Obecnie studiuje w Szkocji, gdzie chce rozwijać swoją pasję. Z młodym poetą rozmawiała Michaela Koczwara.
Nieczęsto zdarza się, żeby młodzi ludzi interesowali się poezją, a Ty – owszem. Nie tylko lubisz poezję, ale też sam tworzysz. W jaki sposób odkryłeś w sobie tę pasję?
Odkryłem to w szkole. Na lekcji angielskiego analizowaliśmy wiersz Charlesa Bukowskiego – to mnie zainspirowało. Postanowiłem sam spróbować coś napisać. Oczywiście początkowo nie byłem z siebie zadowolony, ale piszę już od czterech lat i stwierdzam, że jest coraz lepiej.
Co powoduje, że tworzysz? Co Cię porusza?
Porusza mnie etyka życia i filozofia: jak żyć? Co powinieneś zrobić, aby być szczęśliwym? I wszystkie tematy pomiędzy. Zawsze myślę o tym, jak mam żyć – dlatego piszę. W towarzystwie zawsze jestem „tym filozofem”, a przyjaciele często pytają mnie o zdanie, gdy mają jakiś dylemat. Dlatego też pomyślałem: a może by to zapisywać? Dzięki temu więcej osób dowie się, co myślę.
Czy masz jakiś przepis na pisanie? Jak zachęciłbyś młodych ludzi do przelewania swoich myśli na papier?
Zawsze powtarzam, że trzeba robić swoje. Czytam bardzo mało poezji, ponieważ uważam, że najlepszym przepisem jest uczenie się od samego siebie. Jeżeli chodzi o samo tworzenie wiersza – tytuł powstaje na samym końcu. A pisanie zaczynam od środka, od trzeciej lub czwartej zwrotki – do końca. I na sam koniec piszę początek. Potem łączę wszystko razem w jedną całość. Tak ja wcześniej wspomniałem, trzeba po prostu robić swoje, nikogo nie kopiować. To powinno po prostu samo wyjść z człowieka.
Czy oprócz poezji masz w życiu inne pasje i zainteresowania?
Tak, filozofia. Nigdy tak naprawdę nie interesowałem się ekonomią czy geografią. Inspiruje mnie głębia, coś, czego tak naprawdę nie da się wyjaśnić i gdzie wiele osób może tylko spekulować. Na przykład religia, lub po prostu: co następuje po śmierci? Takie głębokie rzeczy, które naprawdę nie każdemu się podobają i nie każdy chce o tym rozmawiać – ja je lubię.
Bycie młodym poetą nie jest powszechnym zajęciem. Można powiedzieć, że należysz do mniejszości. Zresztą – nie jednej, bo również do mniejszości niemieckiej. Jakie są Twoje powiązania z mniejszością?
Są bardzo mocne. U nas w Polsce nie mam zbyt często możliwości, by mówić po niemiecku, a dzięki DFK mam stały kontakt z językiem niemieckim. Gdyby nie to, wiele bym zapomniał.
Na koniec chciałabym zapytać Cię o Twoją tożsamość. Nie jest to takie oczywiste, biorąc pod uwagę Twoje miejsce urodzenia, a następnie miejsca zamieszkania. Czy mógłbyś o tym opowiedzieć?
Urodziłem się w Biberach w Niemczech. A gdy miałam około czterech lat, ze względu na pracę ojca przeprowadziliśmy się do Szczecina. Następnie przenieśliśmy się do Stolarzowic. Bardziej niż Niemcem czy Polakiem postrzegam siebie jako Europejczyka. Wielu twierdzi, że granice są ważne w odpowiadaniu na pytania typu: „Kim jesteś?”. Sam nieraz odpowiadam sobie na to pytanie. Jestem teraz Polakiem, Ślązakiem czy Niemcem? Tak naprawdę nie ma to dla mnie większego znaczenia, bo ważne jest, żeby czuć się gdzieś komfortowo. Na Śląsku czuję się bardzo, bardzo dobrze. To jest najważniejsze. A to, skąd pochodzę – to już zmartwienie innych.